czwartek, 25 listopada 2010

Bikaner - Delhi

http://www.imperiahome.pl/
Autor: Rafal

Bikaner  - Delhi
Wsidamy do pociagu, choc jak zwykle mamy pecha i musimy biec na drugi koniec skladu. Pociagi w Indiach sa wyjatkowo dlugie, czasem maja nawet 40 wagonow i przejscie calej dlugosci w tlumie podroznych oraz miedzy stosami towarow jest wyczerpujace. Znajdujemy swoje miejsca w Sleeper Class (klasa sypialna). Jesli ktos pomysli - luksus to niestety sie myli. Wagony nie maja przedzialow, a jedynie scianki poprzeczne, na ktorych sa rozkladane lezanki. Trzeba sie przyzwyczaic, ze wciaz chodza ludzie, jest glosno, a wszystkie okna sa otwarte. Ja niestety jakos nie moge i z jedenastu godzin podrozy spalem tylko trzy. Tym razem dodatkowo stalismy sie niemala atrakcja dla podrozujacych mlodych Indusow. Wszyscy zgromadzili sie kolo nas zapelniajac kazda wolna przestrzen dookola i zaczeli grac w karty. Pozniej przyszedl czas na konkurs kto ma najladniejsza muzyke w telefonie. Koszmar!!! Po 2 w nocy nie wytrzymalem i postanowilem uciszyc niedobitki konkursowiczow,  przy uzyciu slow powszechnie uwazanych za obelzywe oczywiscie w rodzimym jezyku. Mysle, ze zrozumieli kazde slowo, bo wylaczyli komorki i nakryli sie kocami. Zapanowala cisza ale... niestety, nie na dlugo.  W Indiach  dzien zaczyna sie wczesnie. Juz przed 6 rano wszyscy sa na nogach. Sprzedawcy roznosza przekaski oraz herbate glosno pokrzykujac, przybywa podroznych z mnostwem bagazow, robi sie glosno i tlocznie, czyli indyjski standard. Rankim wagony wygladaja jak pobojowisko, a to za sprawa stert smieci walajacej sie po juz i tak zaniedbanych i brudnych wagonach.
Dojechalismy do Delhi i strasznie pragniemy ciszy. Jest szansa ze znajdziemy ja w tybetanskiej dzielnicy. Lapiemy riksze i kazemy sie wiezc na spotkanie tybetanskich uchdzcow mieszkajacych w Delhi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz